Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Idąc śladami Greya

Mało jest pozycji książkowych i filmowych, które wywołały aż takie poruszenie, jak miało to miejsce w przypadku 50 twarzy Greya. Cykl cieszył się wielkim powodzeniem, książkami zaczytywały się kobiety niemalże w każdym wieku, a i mężczyźni dawali namówić się na seans. Wkrótce potem w sklepach z akcesoriami dla dorosłych zaczął się prawdziwy boom na przeróżne pikantne gadżety, które były wykorzystywane przez Christiana i Anę. Z jednej strony to dobrze, z drugiej... nie do końca tak.
Idąc śladami Greya

Różnorodność jest dobra

Chyba każdy seksuolog doradza parom, by w celu prowadzenia bardziej satysfakcjonującego życia intymnego, wypróbowywała różne aktywności. Nie ograniczała się tylko do tych podstawowych, ale poszukiwała nowych, ciekawych, czasem pikantnych, czasem sensualnych, a czasami ocierających się nawet o ból. Stąd też i chęć sięgnięcia po gadżety BDSM jest czymś najzupełniej normalnym. To po prostu jedna z kolejnych form zabawy we dwoje, która może służyć poszerzeniu horyzontów albo chociaż jedynie spróbowaniu po to, by przekonać się, że jednak ten świat(ek) nie jest dla nas. Warto jednak wiedzieć, jakie rządzą się nim zasady.

A dokładnie o co chodzi?

No właśnie, o co chodzi w BDSM? Czy faktycznie musi tam w grę wchodzić aspekt bólu i upokorzenia, wymuszania jakichś działań, poddania się woli partnera(partnerki)? Tak właśnie przedstawione to było w przywołanej na wstępie serii książkowo – filmowej. Jednak nie do końca jest to zgodne z prawdą.

Skrót BDSM można rozszyfrować jako:

Bondage, czyli wiązanie krępowanie.

Domination, czyli dominacja.

Submission, czyli uległość

Masochism, czyli masochizm.

Są to filary i części składowe wszystkich zabaw związanych z BDSM. Zanim zaczną one jednak wchodzić w grę, to liczy się najważniejsza zasada. Jest nią konsensualizm. Oznacza to porozumienie i wzajemne ustalanie granic. To prawda, że w BDSM może pojawić się ból czy poniżenie, ale nie każdy zdaje sobie sprawę, że tylko we wcześniej ustalonych ramach. Nic, na co nie wyrażają świadomej zgody obie strony, nie powinno mieć miejsca.

Jeśli więc kiedyś przyjdzie wam do głowy, by przenosić zachowania znane z filmu czy książki, to pamiętajcie, że one akurat wielokrotnie nie opierały się na zgodzie, a na wymuszeniu. Tego zaś w żadnej relacji być nie powinno.

Prawdą jest natomiast, że w BDSM niemal każda para można odnaleźć coś dla siebie. Dla części osób będzie to faktyczna potrzeba pokazania dominacji, dla innych satysfakcją będzie poddanie się woli partnera/ki i zachowania pełne uległości. Nie ma jednak konieczności głębokiego brnięcia w te role. Bo tak naprawdę dla większości par zachowania spod znaku BDSM są jedynie zabawą. W której swobodnie zamieniają się rolami i jednego dnia trochę dominuje on, drugiego trochę dominuje ona. Praktycy nazywają te zachowania waniliowymi, co dobrze oddaje ich naturę. Są spokojne, wyważone, bez ekstremum. Smaczne i słodkie. Nawet jeśli w ruch idą kajdanki, wiązania BDSM czy jakieś klapsy, to cały czas mają one skupiać się przede wszystkim na dobrej, intymnej zabawie. Bez przenoszenia relacji dominacji/uległości na życie poza sypialnią, bez przekraczania granic, a jeśli nawet pojawia się ból, to głównie w postaci klapsa, i to wcześniej uzgodnionego.

To jednak w zupełności wystarczy, by wprowadzić do życia intymnego coś nowego i świeżego. Możliwe, że się nie spodoba, możliwe, że będziecie szukać głębiej i mroczniej. Najpewniej jednak zostaniecie przy bezpiecznym smaku wanilii – który wcale nie jest zły i trafia w gusta większości.

 



 


Podziel się

Reklama
Reklama